Płatki śniegu
powoli spadały na zaśnieżone ulice Warszawy. Był 23 grudnia a
pierwszy śnieg zdążył już pokryć puszystym puchem Stolice. W
tle grała spokojna muzyka a w powietrzu unosił się subtelny zapach
wanilii i mandarynek. Pomieszczenie oświetlała przyciemniona lampka
i lampki choinkowe. Hana siedziała owinięta w kocyk na parapecie i
podziwiała swoje Miasto, którym zawładnęły zbliżające się
święta i zima. Na ulicy przejeżdżało coraz więcej samochodów.
Niektórzy ludzie wracali właśnie z pracy i pośpiesznie chcieli znaleźć
się w domu, w gronie najbliższych. Ktoś na nich czekał. Tak samo
jak Hana na Piotra, który powinien zaraz wrócić po ostatnim przed
świętami dyżurze. Na wigilie para została zaproszona do Leny tak
jak Przemek ze swoją rodziną i jeszcze kilku znajomych ze szpitala.
Kolacja w gronie przyjaciół jak najbardziej jej odpowiadała.
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi
i już po chwili do salonu wszedł Piotr z jakimś pudełkiem.
Spojrzała na niego zagadkowo.
-Cześć- przywitał się z nią czule
całując w policzek
-Co to?- zapytała zeskakując na
podłogę. Uśmiechnął się.
-Tajemnica!
-Prezent dla mnie?
-A byłaś grzeczna?- objął kobietę
w talii i przyciągnął do siebie.
-No niestety nie popisałam się
grzecznością, głównie z twojej winy.- przegryzła dolną wargę.Niedowierzająco pokiwał głową po czym pocałował ją.
-Więc co to jest?- dalej drążyła
temat.
-Kupiłem coś dla Felka, tak jak
prosiłaś.
-Tydzień temu.
-Zapomniałem- podrapał się po
głowie.
-Daj spokój, nic się przecież nie
stało. Co tam masz?- zapytała wskazując na niebiesko-żółte
pudełko stojące na stoliku obok.
-No zobacz, zobacz.-zdjął płaszcz a
Hana w międzyczasie otworzyła paczkę.
Bluza z bałwankiem w czapce mikołaja,
maskotka, klocki i motor zabawka- kobieta musiała przyznać, że jej
mąż ma głowę do takich spraw. Sama nie wpadłaby na lepszy pomysł
prezentu dla dwulatka. Uśmiechnęła się.
-Będziesz cudownym ojcem, wiesz?-
oplotła ręce wokół jego szyj skradając mu pocałunek na ustach.
-A ty mamą, czuje to- oparł swoje
czoło o jej czoło a dłoń położył na brzuchu Hany. Ta ciążą
była dla nich najlepszym prezentem jaki ktokolwiek mógłby im dać
na święta.
Tą chwilę czułości przerwał Piotr
sięgając po jeszcze jedną paczuszkę, która stała na komodzie.
-Prezent dla Tosi?
-Tak, telefon. Mała zawsze narzeka, że
jako jedyna w klasie go nie ma więc uznałem to za najlepszy pomysł.
Ma w końcu jedenaście lat, przyda się jej teraz kiedy będzie
chodziła na balet.
-Magda Cie zabije.
-Nie pozwolisz na to- odstawił paczkę
na miejsce i objął swoją żonę.- A co do tego czy byłaś
grzeczna... Wybaczyłem Ci, nie wracajmy do tego.
Wtuliła się w jego ramiona najmocniej
jak potrafiła. Kiedy powiedziała mu o zdradzie, załamał się,
wyjechał, nie odbierał telefonów a kiedy wrócił Hana
podejrzewała, że jest w ciąży ale na tym się skończyło. Miała
drobne zmiany hormonalne przez przyjmowane dodatkowe hormony. Jak się
później okazało metoda In-vitro w ich przypadku nie była
potrzebna bo kobieta zaszła w naturalną ciążę.
-Kocham Ciebie- spojrzała w jego oczy
z których biło ogromne uczucie. Jego serce należało do Hany,
bezkonkurencyjnie.
-Ja Ciebie też- odparł po chwili
skradając jej pocałunek- Oglądamy coś?
-Pod warunkiem, że zrobisz mi coś
pysznego na kolacje.- uśmiechnęła się. Promieniała. Gdyby rok
temu ktoś powiedział jej, że będzie najszczęśliwszą kobietą
na świecie wyśmiałaby go w twarz.
-Czyli, coś za coś?- zapytał a po
chwili dodał- W takim razie żadnym oglądaniem nie jestem
zainteresowany.
-Pomyślę nad tym- przejechała
kciukiem po jego policzku zjeżdżając do ust. Zaczęła ,,bawić
się'' jego wargą.- Jeżeli będzie mi smakowało to będziesz miał
swoje wynagrodzenie w przeciwnym razie zostanie nam tylko wybór
filmu. Od razu mówię, że jestem za horrorem!- usiadła wygodnie na
kanapie nogi kładąc na stoliku. Sięgnęła po miesięcznik dla
kobiet w ciąży, który dostała od przyjaciółki.
-Co to za obyczaje?- zapytał
spoglądając na nią rozbawionym wzorkiem. Hana była jednak pełna
sprzeczności- Kiedy ja tak robię od razu mnie opieprzasz.
-Kobieta w ciąży ma swoje przywileje,
nie zapominaj o tym.
-Taka gra jest nierówna, kochanie.
-Mam ochotę na naleśniki z dżemem z
czarnej porzeczki i śmietaną jeżeli zastanawiasz się co zrobić
na kolacje.
-Szczerze mówiąc miałem swój własny
pomysł no ale skoro wolisz taką bombę kaloryczną, to proszę
Ciebie bardzo.
-Ej! Kobietom w ciąży nie wypomina
się tego co jedzą!
-Naleśniki z owocami?
-Z dżemem i śmietaną.
-To niezdrowe.
-Raz na jakiś czas nie zaszkodzi.
-Pewna jesteś?
-Ostatni raz Ci ustępuje. Podasz mi
mandarynki?
-Stoją obok Ciebie kochanie.
-Coś mówiłeś?- zapytała czytając
artykuł o rozwoju płodu w drugim miesiącu życia.
-Proszę Ciebie bardzo- podszedł
podając jej miskę którą miała na wyciągnięcie ręki.
-Dziękuje Ci bardzo!- krzyknęła
kiedy mężczyzna zniknął za ścianą oddzielającą kuchnie od
salonu.
Po godzinie oboje zasiedli do posiłku.
Koniec końców Piotr zdecydował przygotować swojej ukochanej
naleśniki z czekoladą i ciepłe kakao. Jadła łapczywie tak jakby
nie zjadła przed chwilą całej miski mandarynek, wcale. Pokiwał
niedowierzająco głową już kolejny raz tego dnia. Kochał tą
kobietę. Jadła, piła i mówiła jednocześnie. Nawet nie używała
widelca bo niby po co skoro ma palce? Tak było jej wygodnie.
Mężczyzna obcierał jej kąciki ust które brudziła co jakiś czas
czekoladą.
-Dziękuje, smakowało mi.- rozsiadła
się wygodnie na krześle.
-Jesteś niemożliwa ale i tak Ciebie
kocham. Idę pozmywać.- zebrał talerze, kubki i sztuczce ze stołu.
Kiedy zabierał jej talerzyk przetrzymała jego dłoń i delikatnie
musnęła ustami. Od kiedy jej wybaczył codziennie okazywała mu
uczucia, na różne sposoby.
-Obejrzymy jakiś serial? Albo jakąś
komedie? Chce się śmiać!
-Poszukaj czegoś a jak nie to coś
wypożyczymy.
-Myślałam, że wolałeś drugą opcje
spędzenie wieczoru...- wtuliła się w jego plecy, ręce zaplątując
wokół brzucha mężczyzny.
-Poszedłem z Tobą na kompromis. Nie
zgodziłem się na naleśniki z dżemem i śmietaną ale skoro nie
chciałaś z owocami to zrobiłem z czekoladą. Także najpierw
obejrzymy a potem...- uśmiechnął się- zobaczymy.
Wspięła się na palce i pocałowała
go w kark.- Muszę jutro rano wskoczyć do szpitala, Wójcik chce
zrobić mi usg i muszę odebrać wyniki krwi. Pojedziesz ze mną?
-Pojadę- odwrócił się w jej stronę
i pocałował ją w czoło.- A teraz idź się zdecyduj na jakiś
film, no.
-Komedia czy horror?
-Co wolisz?
-Poprzytulać się do Ciebie! Zaraz coś
znajdę, pośpiesz się.- uśmiechnęli się do siebie. Hana wróciła
na kanapę a Piotr kiedy skończył zmywać naczynia dołączył do
niej.
-Masz coś?
-Wszystko jakieś świąteczne... Nie
ma się czego bać.
-Oglądamy jutro ,,Kevina...''?
-Po raz setny? Czemu nie!-uśmiechnęła
się po czym usiadła mu na kolanach i oparła swoje czoło o jego
czoło.
-Podobno chciałaś coś oglądać..-
powiedział kiedy poczuł jej usta na swojej szyj.
-Co tam mówisz?- zapytała wracając
do jego ust. Jedyne czego byli pewni to tego, że tej nocy nie
zaznają snu.
Kolejnego dnia para wstała wcześnie
rano. Kiedy ogarnęli mieszkanie i siebie pojechali do szpitala tak
jak zaplanowali to poprzedniego wieczoru. Kiedy tylko wyszli z klatki
od razu podeszła do nich jakaś dziewczynka, która roznosiła
ulotki salonu meblowego, który w imieniu całego personelu życzył
wesołych świąt. Podziękowali za kartkę po czym ruszyli dalej.
Musieli przyznać, że po tym incydencie udzielił im się świąteczny
klimat.
-Fajnie by było gdyby wieczorem padał
śnieg, prawda?- pokiwał twierdząco głową co oznaczało, że
całkowicie się z nią zgadza.
-O której mamy tam być?
-Po 15. Lena chce zacząć wigilie
zaraz po pojawieniu się pierwszej gwiazdki!- uśmiechnęła się
spoglądając na męża, który był zajęty ruchem ulicznym. Korki
były olbrzymie przez co droga do szpitala zamiast 20 minut zajęła
im ponad godzinę.
Kiedy tylko wysiedli zauważyli
Radwana, który przekraczał próg szpitala. Piotr nawet nie próbował
ukryć niechęci, którą darzył tego człowieka.
-On będzie Ciebie badał?
-Zwariowałeś? Wójcik już na mnie
czeka! Właśnie wysłał mi sms-a. Chodźmy.- objęła męża i
razem przytuleni weszli do szpitala. Od początku powitała ich
pielęgniarka podsuwając Piotrowi coś do podpisania. Ta małolata
aż nazbyt maślanymi oczyma patrzyła się na Gawryłę kiedy ten w
pośpiechu podpisywał jakiś dokument co Hanie się strasznie nie
spodobało.
-Dzisiaj mnie nie ma- powiedział
oddając pielęgniarce pliczek papierów.
-Dobrze, dziękuje.- dziewczyna
speszona wzorkiem Hany pośpiesznie opuściła parę.
-Zazdrosna jesteś?- zapytał kiedy
byli już sami i szli w kierunku gabinetu Darka.
-Ta małolata się na ciebie patrzyła
jak na ciasto maślane z dżemem. O właśnie! Zjadłabym takie. Jest
jakaś otwarta cukiernia dzisiaj, prawda?
Obrócił ją w swoją stronę i
podnosząc jej podbródek do góry złożył na jej ustach krótki,
dosadny pocałunek.
-Poszukamy tej cukierni.- szepnął po
czym pocałował ją w czubek głowy.- Chodź, bo musimy jeszcze
wrócić do mieszkania a sama widziałaś jakie dzisiaj są
gigantyczne korki.
Po niespełna dwóch minutach Hana była
już w gabinecie swojego lekarza nadal trzymając Piotra za dłoń.
Darka zawołano na jakąś pilną konsultacje więc musieli chwilę
na niego poczekać.
W pewnym momencie do środka wszedł
Radwan, który jakby nigdy nic usiadł na miejscu Wójcika.
-O co chodzi? Przecież zapisałam się
na wizytę do Darka.
-Tak, wiem. Niestety konsultacja się
przedłużyła i jestem zmuszony go zastąpić. Mam tu twoje wyniki
badań. Wszystko jest w porządku pomijając jeden szczegół...
-Jaki?- dopytywała się Hana, kiedy
Radwan przyglądał się dokumentowi.
Goldberg ścisnęła mocniej rękę
Piotra.
-Do cholery... Daj mi to!- powiedział
Gawryło wyrywając pliczek z rąk ginekologa, który odpowiedział
mu na to bezczelnym uśmieszkiem.- Żarty sobie stroisz? Przecież
wszystko jest w najlepszym porządku- Piotr podniósł głowę znad
dokumentu a następnie podał go Hanie, która potwierdziła opinie
męża.
-Nie wychodzi ci bycie zabawnym...
-Za to wychodzi mi wiele innych rzeczy,
musisz przyznać sama.
Piotrowi skoczyło ciśnienie jednak
obecność Hany powstrzymała go od wybuchu.
-Może nie uwierzysz ale w niektórych
kwestiach jesteś beznadziejny, co mogę bez wyrzutów sumienia
potwierdzić.- syknęła a po chwili dodała.- Wesołych świąt-
wzięła swoją torbę i chwytając Piotra za rękę pośpiesznie
opuściła gabinet. Kiedy tylko Piotr zamknął drzwi kobieta od razu
wtuliła się w silne ramiona męża. Starała się uspokoić,
przecież nie mogła się denerwować.
-Nie warto, Hana. Chodź, wracajmy do
domu. Przecież nie możemy się spóźnić, co?- wymienili uśmiechy.
-Kocham Ciebie- szepnęła po czym
musnęła go ustami w szyje.
-Ja Ciebie też-odparł a po chwili
dodał- Mam dla ciebie prezent...
-Ale jeszcze nie ma pierwszej gwiazdki!
Piotr, no... Nie psuj klimatu.
Jednak mężczyzna jakby nie zwrócił
uwagi na jej opinię i wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
-Proszę, otwórz.
Spojrzała zagadkowo w jego stronę
jednak kiedy zobaczyła zawartość do oczu napłynęły jej łzy. W
środku były maleńkie buciki, w sam raz dla noworodka.
-Nieważne czy będzie chłopczyk, czy
dziewczynka... W białym każdemu ładnie.
-Są prześliczne, idealne... Jesteś
kochany.
-No wiem, wiem. Staram się.- znowu
wymienili się uśmiechami.- Chodźmy.
Podróż do domu zajęła im nieco
mniej czasu może dlatego, że teraz ludzie okupywali centra
handlowe. Przecież to już ostatni moment na kupienie prezentu
dla ukochanej osoby, dla dziecka, dla rodziców. Pomyślała
Hana, kiedy przejeżdżali obok galerii handlowej zobaczyła parking
zapełniony po brzegi. Do mieszkania dotarli krótko po 12. Mieli
trzy godziny na ogarnięcie i spakowanie prezentów. Dodatkowo
blondynka obiecała Lenie, że upiecze jakieś ciasto. Niestety
została zmuszona do kupna słodkości, ponieważ wizyta i sam dojazd
do szpitala nieco się przedłużyły. Kiedy wzięła szybki prysznic
ubrała przyszykowane wcześniej ubrania czyli łososiową koszulkę,
czarne rurki i marynarkę w odcieniu brązu. Zrezygnowała z sukienki
bo pogoda za oknem diametralnie się zmieniła i zaczął wiać
wiatr. Piotr ubrał się skromnie ale stylowo zarazem. Wybrał swoje
ulubione czarne spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę do
tego założył swoje zimowe botki. Hana również została przy
zimowych butach a na zmianę więzła balerinki. Nie mogła pozwolić
sobie na obcasy, bo Piotr rozpętałby jej z tego powodu trzecią
wojnę światową i jeszcze wypominał jej to przez kolejny ruski
rok. Kiedy oboje byli w gotowi spakowali wszystkie prezenty, ubrali
kurtki i wyszli z mieszkania zamykając je na klucz.
Droga do domu Latoszków nie zajęła im zbyt dużo czasu bo już po
godzinie byli na miejscu co w obecnych warunkach atmosferycznych
graniczyło z cudem. Otworzył im Witek. Wytłumaczył, że Lena jest
w kuchni i kończy przygotowania na kolacje po czym zaprosił ich do
salonu. Usiedli na kanapie. Kiedy Witek na chwilę ich opuścił aby
otworzyć drzwi kolejnym gościom Hana przysunęła się do męża i
mocno w niego wtuliła. Wszystkie zapachy, które się ze sobą
mieszały sprawiły, że było jej niedobrze.
-Chcesz do łazienki?- kiwnęła głową. Po chwili byli już na
piętrze, w toalecie.
-Już?- zapytał kiedy Hana usiadła opierając się o ścianę.
-Nie nadaje się do takich miejsc... Za dużo zapachów naraz.
-Nie dziw się, jesteś w ciąży. Czekaj, ogarniemy to wszystko i
idziemy do nich, ok?
-Tak...- przemyła twarz po czym przepłukała buzię płynem, który
przyniosła jej przyjaciółka. Nikt do Goldberg nie miał żalu,
każdy rozumiał to w jakiej była sytuacji i dziecko czasem daje
popalić nawet jeżeli jeszcze nie przyszło na świat.
-Idziemy?- zapytał Piotr wyciągając dłoń w jej kierunku.
-Tak.- objęła go najmocniej jak potrafiła i wrócili do gości.
Przemek z Olą od razu wstali przywitać się z małżeństwem. Prócz
Zapały z rodziną był też Konica z dzieciakami i Borys. Wszyscy
zaraz po pojawieniu się pierwszej gwiazdki zaczęli łamać
opłatkiem i wymieniać prezentami.
-A wy nie macie nic dla siebie?- zapytała Lenę Hane i Piotra,
którzy na jej pytanie tylko się uśmiechnęli.
-No tak, prywata- rzucił Borys na co wszyscy zareagowali śmiechem.
Czas
mijał w miłej, przyjacielskiej atmosferze. Dzieciaki co jakiś czas
śpiewały kolędy przez co dodawały niesamowitego uroku całej
kolacji. Hana i Piotr ciągle trzymali się za ręce. Kobieta nie
miała sił nawet na rozmowę z przyjaciółkę. Była strasznie
senna i prawie zasypiała na ramieniu męża z którym usadowiła się
na kanapie. Było jej strasznie głupio za swoje zachowanie ale nie
była w stanie nic na to poradzić. Pohamowywała mdłości za
wszelką cenę jednak sen był silniejszy od niej samej.
-Zbieramy się?
-Już? Lenie będzie przykro...
-Przecież widzę co się z Tobą dzieje. Lena nie będzie zła na
to, że nasz dzieciak woli nasze towarzystwo.- uśmiechnęła się.
-Masz racje. Poproś ją do przedpokoju, idę się pożegnać z
Przemkiem.
-Dasz rade?
-Chyba...- powoli wstała z kanapy z niewielką pomocą męża.
Zachwiała się.- Swoją obecnością zmarnowałam ci wigilie. Mogłam
zostać w domu.
-Przestań się za wszystko obwiniać, proszę.
-Chce już leżeć obok ciebie w łóżku przy zapalonej lampce i ci
dokuczać.
-Wracają ci zmysły, widzę.
-Kochani! Idziecie już?- krzyknął Konica z drugiego końca salonu
kiedy zauważył zbierających się państwa Gawryłów.
-Hana nie najlepiej się czuje.- powiedział Piotr, kiedy wzrok
wszystkich skierował się właśnie na nich.
-Wpadniecie jutro na obiad?- zapytał Borys podając rękę Piotrowi.
Hanie na samo słowo 'obiad' zrobiło się cholernie niedobrze.
Złapała swojego partnera za dłoń i pociągnęła w stronę
przedpokoju gdzie czekała już na nich Lena.
-Nawet nie zdążyliśmy pogadać... No cóż, rozumiem Ciebie-
powiedziała przytulając przyjaciółkę.- Trzymajcie się, jak
dojedziecie dajcie znać.
-Jasne, dzięki za zaproszenie Lena.- Piotr delikatnie się
uśmiechnął co Starska szczerze odwzajemniła.
-Nie ma za co, naprawdę.
-Cześć.
-Cześć.
Kiedy tylko wyszli na taras Goldberg poczuła zapach świeżego
powietrza zmieszanego z perfumami ukochanego co przyprawiło ją o
niemały zawrót głowy.
-Chodź, bo zmarzniesz.- szepnął delikatnie obejmując partnerkę.
Była naprawdę wykończona, pierwszy raz od kiedy była w ciąży aż
tak źle się czuła. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, że to
dopiero początki.
Kiedy znaleźli się w mieszkaniu Hana od razu pobiegła do łazienki.
Piotr natomiast poszedł do kuchni, nalał swojej kobiecie szklankę
zimnej wody z odrobiną mięty. Kiedy wszedł do toalety Goldberg z
łzami w oczach siedziała na zimnych kafelkach. Usiadł obok niej
podając ginekolog szklankę z napojem. Wypiła wszystko jednym
ciurkiem.
-Lepiej?
-Czuje się jakbym od tygodnia nic nie jadła ale z drugiej strony
nic nie przejdzie mi przez gardło. Dziwne uczucie.
-Z pewnością. Przebierz się i idziemy spać, dobra?
-Piotr... Jeszcze prezenty...
-Największym prezentem jaki możesz mi podarować jest zdrowie twoje
i naszego dziecka więc chodź już do łóżka.
-Co to za propozycja...- wymusiła uśmiech a po chwili dodała-
Piżamę mam w sypialni.
-Jasne, zaraz Ci pomogę.- odparł również się uśmiechając.
Szturchnęła go w bok.
-Zadzwonię do Leny.
-Zadzwoń.- powiedziała zdejmując buty.- Idę się przebrać-
szepnęła wskazując na drzwi od sypialni.
Gawryło kiwnął głową na znak, że rozumie o co chodzi partnerce
i zaczął rozmowę z Leną, która właśnie odebrała telefon.
-Lepiej z nią?- usłyszał po drugiej stronie słuchawki
-Niekoniecznie. Ciągle ją mdli i jest strasznie śpiąca. Ale to
chyba normalne...
-Uwierz, że najgorsze przed wami jeżeli chodzi o te sprawy.
-Dobra, muszę kończyć.
-Jasne, zaopiekuj się nią.
-Cześć.
Rozłączył się i poszedł do sypiali w której Hana stała przed
lustrem i przyglądała się swojemu brzuchowi. Na ten widok
kompletnie się rozczulił. Podszedł do niej i objął ją od tyłu
przyciągając do siebie.
-Jestem wykończona...- szepnęła wtulając się w jego ramiona.
-Chodź.- wziął ją na ręce. Po chwili razem opadli na łóżko.
Okrył ich szczelnie kołdrą. Wtuliła się w niego a on tylko
mocniej ją przytulił. Oplótł nogami jej nogi, a jedną z dłoni
zebrał wszystkie jej włosy do tyłu i je lekko przetrzymał.
Uśmiechnęła się. Zawsze tak robił.
-Kocham Ciebie, bardzo. Ten jeden raz nie miał dla mnie żadnego
znaczenia, był beznadziejny. Wtedy kiedy podejrzewałam, że jestem
w ciąży... Usunęłabym to dziecko gdyby to miało zaważyć o
naszej przyszłości.
-Nie mów tak. To dziecko nie byłoby niczemu winne. Nie wracajmy do
tego. Teraz jesteś w ciąży a ja nie mam nawet najmniejszych
wątpliwości co do swojego ojcostwa. Jesteś dla mnie Hana
wszystkim, jesteście.
-Bardzo się bałam, że mi nie wybaczysz i że już nigdy nie będę
w stanie pokochać.
-Wybaczyłem i nie mam zamiaru zmieniać zdania. Nie szukałem na nim
zemsty, to byłoby bez sensu. On tylko tego chciał, mojej zemsty.
-Ta jego żona...
-Hana, zrozum, że byłem totalnie bezradny. Ona nie była nawet moją
pacjentką, podpisałem tylko akt zgonu. Gdybym wiedział co
przyjmowała wcześniej, jaką operacje przeszła... Nikt mnie o
niczym nie poinformował. Reanimowałem ją bo byłem akurat ,,pod
ręką''.
-On nadal nie umie tego zrozumieć, nie dociera to do niego.
-Zauważyłem. Nie mówmy o tym człowieku. Idziemy spać?
-Jutro nie będę chyba w stanie iść na to świąteczne spotkanie
do szpitala.
-Zrozumiem Ciebie. Sam nie mam ochoty iść i dzielić się z tym
człowiekiem opłatkiem. Zostajemy w domu?
-Tak! Ugotujemy razem pyszny obiad, obejrzymy wszystkie filmy,
poleżymy,pokochamy się. Idealny dzień- podsumowała a na jej
twarzy zagościć szczery uśmiech.
-Ostatnia opcja spędzenia wolnego czasu bardzo mi się podoba...
-Kocham Ciebie.- kolejny raz tego wieczoru z jej ust padły te dwa
słowa.-Wesołych świąt- dodała kiedy już zasypiała.
-Wesołych- szepnął przytulając mocno kobietę, mocniej
zagarniając ją w swoje ramiona tak aby czuła się bezpiecznie,
żeby zrozumiała, że dla niego jest wszystkim i nigdy to się nie
zmieni.
Czuł, że po tym co przeszli najgorsze jest już za nimi. Teraz
czekał ich wyjątkowy czas, rodzicielstwo. Kocham ją, bardzo. Była
dla niego ważna, najważniejsza. Czuł, że Hana jest mu pisana.
Przeszli już tyle. Najpierw sprawa z nielegalną aborcją, potem
postrzał, pojawienie się Jamesa co oznaczała rozstanie, Magda,
która też sporo namieszała, potem 'randki' Hany z Szymonem, ślub,
starania o dziecko, operacja, powrót Pauli, utrata Martynki, wyjazd
Hany, zdrada a oni nadal są razem i kochają się na zabój.-
Dobranoc skarbie...- pogładził kciukiem jej policzek.
Gawryło spojrzał na Hane, która zasnęła w jego ramionach. Teraz
już byli we trójkę. On, ona i ich dziecko, które było dowodem na
silne uczucie które połączyło ich ponad dwa lata temu. Kiedyś
śmiał się z facetów, którzy zakładają rodziny a dzisiaj sam
był mężem i ojcem. Spełniał się prywatnie i zawodowo.
Najwidoczniej jedno nie wyklucza drugiego.
Z taką myślą zasnął wtulony w włosy blondynki.
KOCHANI:) Przepraszam za wszystkie błędy językowe, ortograficzne
etc. jeżeli takie wystąpiły ;))
Życzę Wam wszystkim wesołych, pogodnych, spędzonych z rodziną
świąt! Niech klimat tych niesamowitych chwil zagości w waszych
sercach a ulice pokryją się śniegiem :D Smacznych dań, dużo
uśmiechu, spełnienia marzeń!! ;)
WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE!! :*
Co prawda opowiadanie nie wyszło mi tak 'świątecznie' ale nie
chciałam pisać tego samego co większość blogerek :D Postawiłam
na oryginalność, napisanie zajęło mi ponad pięć godzin ponieważ
wypadłam z formy ;)) Pozdrawiam Was mocno! :*