wtorek, 9 grudnia 2014

merry christmas everyone!

Święta, święta tuż tuż! :*




Płatki śniegu powoli spadały na zaśnieżone ulice Warszawy. Był 23 grudnia a pierwszy śnieg zdążył już pokryć puszystym puchem Stolice. W tle grała spokojna muzyka a w powietrzu unosił się subtelny zapach wanilii i mandarynek. Pomieszczenie oświetlała przyciemniona lampka i lampki choinkowe. Hana siedziała owinięta w kocyk na parapecie i podziwiała swoje Miasto, którym zawładnęły zbliżające się święta i zima. Na ulicy przejeżdżało coraz więcej samochodów. Niektórzy ludzie wracali właśnie z pracy i pośpiesznie chcieli znaleźć się w domu, w gronie najbliższych. Ktoś na nich czekał. Tak samo jak Hana na Piotra, który powinien zaraz wrócić po ostatnim przed świętami dyżurze. Na wigilie para została zaproszona do Leny tak jak Przemek ze swoją rodziną i jeszcze kilku znajomych ze szpitala. Kolacja w gronie przyjaciół jak najbardziej jej odpowiadała.
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i już po chwili do salonu wszedł Piotr z jakimś pudełkiem. Spojrzała na niego zagadkowo.
-Cześć- przywitał się z nią czule całując w policzek
-Co to?- zapytała zeskakując na podłogę. Uśmiechnął się.
-Tajemnica!
-Prezent dla mnie?
-A byłaś grzeczna?- objął kobietę w talii i przyciągnął do siebie.
-No niestety nie popisałam się grzecznością, głównie z twojej winy.- przegryzła dolną wargę.Niedowierzająco pokiwał głową po czym pocałował ją.
-Więc co to jest?- dalej drążyła temat.
-Kupiłem coś dla Felka, tak jak prosiłaś.
-Tydzień temu.
-Zapomniałem- podrapał się po głowie.
-Daj spokój, nic się przecież nie stało. Co tam masz?- zapytała wskazując na niebiesko-żółte pudełko stojące na stoliku obok.
-No zobacz, zobacz.-zdjął płaszcz a Hana w międzyczasie otworzyła paczkę.
Bluza z bałwankiem w czapce mikołaja, maskotka, klocki i motor zabawka- kobieta musiała przyznać, że jej mąż ma głowę do takich spraw. Sama nie wpadłaby na lepszy pomysł prezentu dla dwulatka. Uśmiechnęła się.
-Będziesz cudownym ojcem, wiesz?- oplotła ręce wokół jego szyj skradając mu pocałunek na ustach.
-A ty mamą, czuje to- oparł swoje czoło o jej czoło a dłoń położył na brzuchu Hany. Ta ciążą była dla nich najlepszym prezentem jaki ktokolwiek mógłby im dać na święta.
Tą chwilę czułości przerwał Piotr sięgając po jeszcze jedną paczuszkę, która stała na komodzie.
-Prezent dla Tosi?
-Tak, telefon. Mała zawsze narzeka, że jako jedyna w klasie go nie ma więc uznałem to za najlepszy pomysł. Ma w końcu jedenaście lat, przyda się jej teraz kiedy będzie chodziła na balet.
-Magda Cie zabije.
-Nie pozwolisz na to- odstawił paczkę na miejsce i objął swoją żonę.- A co do tego czy byłaś grzeczna... Wybaczyłem Ci, nie wracajmy do tego.
Wtuliła się w jego ramiona najmocniej jak potrafiła. Kiedy powiedziała mu o zdradzie, załamał się, wyjechał, nie odbierał telefonów a kiedy wrócił Hana podejrzewała, że jest w ciąży ale na tym się skończyło. Miała drobne zmiany hormonalne przez przyjmowane dodatkowe hormony. Jak się później okazało metoda In-vitro w ich przypadku nie była potrzebna bo kobieta zaszła w naturalną ciążę.
-Kocham Ciebie- spojrzała w jego oczy z których biło ogromne uczucie. Jego serce należało do Hany, bezkonkurencyjnie.
-Ja Ciebie też- odparł po chwili skradając jej pocałunek- Oglądamy coś?
-Pod warunkiem, że zrobisz mi coś pysznego na kolacje.- uśmiechnęła się. Promieniała. Gdyby rok temu ktoś powiedział jej, że będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie wyśmiałaby go w twarz.
-Czyli, coś za coś?- zapytał a po chwili dodał- W takim razie żadnym oglądaniem nie jestem zainteresowany.
-Pomyślę nad tym- przejechała kciukiem po jego policzku zjeżdżając do ust. Zaczęła ,,bawić się'' jego wargą.- Jeżeli będzie mi smakowało to będziesz miał swoje wynagrodzenie w przeciwnym razie zostanie nam tylko wybór filmu. Od razu mówię, że jestem za horrorem!- usiadła wygodnie na kanapie nogi kładąc na stoliku. Sięgnęła po miesięcznik dla kobiet w ciąży, który dostała od przyjaciółki.
-Co to za obyczaje?- zapytał spoglądając na nią rozbawionym wzorkiem. Hana była jednak pełna sprzeczności- Kiedy ja tak robię od razu mnie opieprzasz.
-Kobieta w ciąży ma swoje przywileje, nie zapominaj o tym.
-Taka gra jest nierówna, kochanie.
-Mam ochotę na naleśniki z dżemem z czarnej porzeczki i śmietaną jeżeli zastanawiasz się co zrobić na kolacje.
-Szczerze mówiąc miałem swój własny pomysł no ale skoro wolisz taką bombę kaloryczną, to proszę Ciebie bardzo.
-Ej! Kobietom w ciąży nie wypomina się tego co jedzą!
-Naleśniki z owocami?
-Z dżemem i śmietaną.
-To niezdrowe.
-Raz na jakiś czas nie zaszkodzi.
-Pewna jesteś?
-Ostatni raz Ci ustępuje. Podasz mi mandarynki?
-Stoją obok Ciebie kochanie.
-Coś mówiłeś?- zapytała czytając artykuł o rozwoju płodu w drugim miesiącu życia.
-Proszę Ciebie bardzo- podszedł podając jej miskę którą miała na wyciągnięcie ręki.
-Dziękuje Ci bardzo!- krzyknęła kiedy mężczyzna zniknął za ścianą oddzielającą kuchnie od salonu.
Po godzinie oboje zasiedli do posiłku. Koniec końców Piotr zdecydował przygotować swojej ukochanej naleśniki z czekoladą i ciepłe kakao. Jadła łapczywie tak jakby nie zjadła przed chwilą całej miski mandarynek, wcale. Pokiwał niedowierzająco głową już kolejny raz tego dnia. Kochał tą kobietę. Jadła, piła i mówiła jednocześnie. Nawet nie używała widelca bo niby po co skoro ma palce? Tak było jej wygodnie. Mężczyzna obcierał jej kąciki ust które brudziła co jakiś czas czekoladą.
-Dziękuje, smakowało mi.- rozsiadła się wygodnie na krześle.
-Jesteś niemożliwa ale i tak Ciebie kocham. Idę pozmywać.- zebrał talerze, kubki i sztuczce ze stołu. Kiedy zabierał jej talerzyk przetrzymała jego dłoń i delikatnie musnęła ustami. Od kiedy jej wybaczył codziennie okazywała mu uczucia, na różne sposoby.
-Obejrzymy jakiś serial? Albo jakąś komedie? Chce się śmiać!
-Poszukaj czegoś a jak nie to coś wypożyczymy.
-Myślałam, że wolałeś drugą opcje spędzenie wieczoru...- wtuliła się w jego plecy, ręce zaplątując wokół brzucha mężczyzny.
-Poszedłem z Tobą na kompromis. Nie zgodziłem się na naleśniki z dżemem i śmietaną ale skoro nie chciałaś z owocami to zrobiłem z czekoladą. Także najpierw obejrzymy a potem...- uśmiechnął się- zobaczymy.
Wspięła się na palce i pocałowała go w kark.- Muszę jutro rano wskoczyć do szpitala, Wójcik chce zrobić mi usg i muszę odebrać wyniki krwi. Pojedziesz ze mną?
-Pojadę- odwrócił się w jej stronę i pocałował ją w czoło.- A teraz idź się zdecyduj na jakiś film, no.
-Komedia czy horror?
-Co wolisz?
-Poprzytulać się do Ciebie! Zaraz coś znajdę, pośpiesz się.- uśmiechnęli się do siebie. Hana wróciła na kanapę a Piotr kiedy skończył zmywać naczynia dołączył do niej.
-Masz coś?
-Wszystko jakieś świąteczne... Nie ma się czego bać.
-Oglądamy jutro ,,Kevina...''?
-Po raz setny? Czemu nie!-uśmiechnęła się po czym usiadła mu na kolanach i oparła swoje czoło o jego czoło.
-Podobno chciałaś coś oglądać..- powiedział kiedy poczuł jej usta na swojej szyj.
-Co tam mówisz?- zapytała wracając do jego ust. Jedyne czego byli pewni to tego, że tej nocy nie zaznają snu.

Kolejnego dnia para wstała wcześnie rano. Kiedy ogarnęli mieszkanie i siebie pojechali do szpitala tak jak zaplanowali to poprzedniego wieczoru. Kiedy tylko wyszli z klatki od razu podeszła do nich jakaś dziewczynka, która roznosiła ulotki salonu meblowego, który w imieniu całego personelu życzył wesołych świąt. Podziękowali za kartkę po czym ruszyli dalej. Musieli przyznać, że po tym incydencie udzielił im się świąteczny klimat.
-Fajnie by było gdyby wieczorem padał śnieg, prawda?- pokiwał twierdząco głową co oznaczało, że całkowicie się z nią zgadza.
-O której mamy tam być?
-Po 15. Lena chce zacząć wigilie zaraz po pojawieniu się pierwszej gwiazdki!- uśmiechnęła się spoglądając na męża, który był zajęty ruchem ulicznym. Korki były olbrzymie przez co droga do szpitala zamiast 20 minut zajęła im ponad godzinę.
Kiedy tylko wysiedli zauważyli Radwana, który przekraczał próg szpitala. Piotr nawet nie próbował ukryć niechęci, którą darzył tego człowieka.
-On będzie Ciebie badał?
-Zwariowałeś? Wójcik już na mnie czeka! Właśnie wysłał mi sms-a. Chodźmy.- objęła męża i razem przytuleni weszli do szpitala. Od początku powitała ich pielęgniarka podsuwając Piotrowi coś do podpisania. Ta małolata aż nazbyt maślanymi oczyma patrzyła się na Gawryłę kiedy ten w pośpiechu podpisywał jakiś dokument co Hanie się strasznie nie spodobało.
-Dzisiaj mnie nie ma- powiedział oddając pielęgniarce pliczek papierów.
-Dobrze, dziękuje.- dziewczyna speszona wzorkiem Hany pośpiesznie opuściła parę.
-Zazdrosna jesteś?- zapytał kiedy byli już sami i szli w kierunku gabinetu Darka.
-Ta małolata się na ciebie patrzyła jak na ciasto maślane z dżemem. O właśnie! Zjadłabym takie. Jest jakaś otwarta cukiernia dzisiaj, prawda?
Obrócił ją w swoją stronę i podnosząc jej podbródek do góry złożył na jej ustach krótki, dosadny pocałunek.
-Poszukamy tej cukierni.- szepnął po czym pocałował ją w czubek głowy.- Chodź, bo musimy jeszcze wrócić do mieszkania a sama widziałaś jakie dzisiaj są gigantyczne korki.
Po niespełna dwóch minutach Hana była już w gabinecie swojego lekarza nadal trzymając Piotra za dłoń. Darka zawołano na jakąś pilną konsultacje więc musieli chwilę na niego poczekać.
W pewnym momencie do środka wszedł Radwan, który jakby nigdy nic usiadł na miejscu Wójcika.
-O co chodzi? Przecież zapisałam się na wizytę do Darka.
-Tak, wiem. Niestety konsultacja się przedłużyła i jestem zmuszony go zastąpić. Mam tu twoje wyniki badań. Wszystko jest w porządku pomijając jeden szczegół...
-Jaki?- dopytywała się Hana, kiedy Radwan przyglądał się dokumentowi.
Goldberg ścisnęła mocniej rękę Piotra.
-Do cholery... Daj mi to!- powiedział Gawryło wyrywając pliczek z rąk ginekologa, który odpowiedział mu na to bezczelnym uśmieszkiem.- Żarty sobie stroisz? Przecież wszystko jest w najlepszym porządku- Piotr podniósł głowę znad dokumentu a następnie podał go Hanie, która potwierdziła opinie męża.
-Nie wychodzi ci bycie zabawnym...
-Za to wychodzi mi wiele innych rzeczy, musisz przyznać sama.
Piotrowi skoczyło ciśnienie jednak obecność Hany powstrzymała go od wybuchu.
-Może nie uwierzysz ale w niektórych kwestiach jesteś beznadziejny, co mogę bez wyrzutów sumienia potwierdzić.- syknęła a po chwili dodała.- Wesołych świąt- wzięła swoją torbę i chwytając Piotra za rękę pośpiesznie opuściła gabinet. Kiedy tylko Piotr zamknął drzwi kobieta od razu wtuliła się w silne ramiona męża. Starała się uspokoić, przecież nie mogła się denerwować.
-Nie warto, Hana. Chodź, wracajmy do domu. Przecież nie możemy się spóźnić, co?- wymienili uśmiechy.
-Kocham Ciebie- szepnęła po czym musnęła go ustami w szyje.
-Ja Ciebie też-odparł a po chwili dodał- Mam dla ciebie prezent...
-Ale jeszcze nie ma pierwszej gwiazdki! Piotr, no... Nie psuj klimatu.
Jednak mężczyzna jakby nie zwrócił uwagi na jej opinię i wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
-Proszę, otwórz.
Spojrzała zagadkowo w jego stronę jednak kiedy zobaczyła zawartość do oczu napłynęły jej łzy. W środku były maleńkie buciki, w sam raz dla noworodka.
-Nieważne czy będzie chłopczyk, czy dziewczynka... W białym każdemu ładnie.
-Są prześliczne, idealne... Jesteś kochany.
-No wiem, wiem. Staram się.- znowu wymienili się uśmiechami.- Chodźmy.

Podróż do domu zajęła im nieco mniej czasu może dlatego, że teraz ludzie okupywali centra handlowe. Przecież to już ostatni moment na kupienie prezentu dla ukochanej osoby, dla dziecka, dla rodziców. Pomyślała Hana, kiedy przejeżdżali obok galerii handlowej zobaczyła parking zapełniony po brzegi. Do mieszkania dotarli krótko po 12. Mieli trzy godziny na ogarnięcie i spakowanie prezentów. Dodatkowo blondynka obiecała Lenie, że upiecze jakieś ciasto. Niestety została zmuszona do kupna słodkości, ponieważ wizyta i sam dojazd do szpitala nieco się przedłużyły. Kiedy wzięła szybki prysznic ubrała przyszykowane wcześniej ubrania czyli łososiową koszulkę, czarne rurki i marynarkę w odcieniu brązu. Zrezygnowała z sukienki bo pogoda za oknem diametralnie się zmieniła i zaczął wiać wiatr. Piotr ubrał się skromnie ale stylowo zarazem. Wybrał swoje ulubione czarne spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę do tego założył swoje zimowe botki. Hana również została przy zimowych butach a na zmianę więzła balerinki. Nie mogła pozwolić sobie na obcasy, bo Piotr rozpętałby jej z tego powodu trzecią wojnę światową i jeszcze wypominał jej to przez kolejny ruski rok. Kiedy oboje byli w gotowi spakowali wszystkie prezenty, ubrali kurtki i wyszli z mieszkania zamykając je na klucz.

Droga do domu Latoszków nie zajęła im zbyt dużo czasu bo już po godzinie byli na miejscu co w obecnych warunkach atmosferycznych graniczyło z cudem. Otworzył im Witek. Wytłumaczył, że Lena jest w kuchni i kończy przygotowania na kolacje po czym zaprosił ich do salonu. Usiedli na kanapie. Kiedy Witek na chwilę ich opuścił aby otworzyć drzwi kolejnym gościom Hana przysunęła się do męża i mocno w niego wtuliła. Wszystkie zapachy, które się ze sobą mieszały sprawiły, że było jej niedobrze.
-Chcesz do łazienki?- kiwnęła głową. Po chwili byli już na piętrze, w toalecie.
-Już?- zapytał kiedy Hana usiadła opierając się o ścianę.
-Nie nadaje się do takich miejsc... Za dużo zapachów naraz.
-Nie dziw się, jesteś w ciąży. Czekaj, ogarniemy to wszystko i idziemy do nich, ok?
-Tak...- przemyła twarz po czym przepłukała buzię płynem, który przyniosła jej przyjaciółka. Nikt do Goldberg nie miał żalu, każdy rozumiał to w jakiej była sytuacji i dziecko czasem daje popalić nawet jeżeli jeszcze nie przyszło na świat.

-Idziemy?- zapytał Piotr wyciągając dłoń w jej kierunku.
-Tak.- objęła go najmocniej jak potrafiła i wrócili do gości. Przemek z Olą od razu wstali przywitać się z małżeństwem. Prócz Zapały z rodziną był też Konica z dzieciakami i Borys. Wszyscy zaraz po pojawieniu się pierwszej gwiazdki zaczęli łamać opłatkiem i wymieniać prezentami.
-A wy nie macie nic dla siebie?- zapytała Lenę Hane i Piotra, którzy na jej pytanie tylko się uśmiechnęli.
-No tak, prywata- rzucił Borys na co wszyscy zareagowali śmiechem.

Czas mijał w miłej, przyjacielskiej atmosferze. Dzieciaki co jakiś czas śpiewały kolędy przez co dodawały niesamowitego uroku całej kolacji. Hana i Piotr ciągle trzymali się za ręce. Kobieta nie miała sił nawet na rozmowę z przyjaciółkę. Była strasznie senna i prawie zasypiała na ramieniu męża z którym usadowiła się na kanapie. Było jej strasznie głupio za swoje zachowanie ale nie była w stanie nic na to poradzić. Pohamowywała mdłości za wszelką cenę jednak sen był silniejszy od niej samej.
-Zbieramy się?
-Już? Lenie będzie przykro...
-Przecież widzę co się z Tobą dzieje. Lena nie będzie zła na to, że nasz dzieciak woli nasze towarzystwo.- uśmiechnęła się.
-Masz racje. Poproś ją do przedpokoju, idę się pożegnać z Przemkiem.
-Dasz rade?
-Chyba...- powoli wstała z kanapy z niewielką pomocą męża. Zachwiała się.- Swoją obecnością zmarnowałam ci wigilie. Mogłam zostać w domu.
-Przestań się za wszystko obwiniać, proszę.
-Chce już leżeć obok ciebie w łóżku przy zapalonej lampce i ci dokuczać.
-Wracają ci zmysły, widzę.
-Kochani! Idziecie już?- krzyknął Konica z drugiego końca salonu kiedy zauważył zbierających się państwa Gawryłów.
-Hana nie najlepiej się czuje.- powiedział Piotr, kiedy wzrok wszystkich skierował się właśnie na nich.
-Wpadniecie jutro na obiad?- zapytał Borys podając rękę Piotrowi. Hanie na samo słowo 'obiad' zrobiło się cholernie niedobrze. Złapała swojego partnera za dłoń i pociągnęła w stronę przedpokoju gdzie czekała już na nich Lena.
-Nawet nie zdążyliśmy pogadać... No cóż, rozumiem Ciebie- powiedziała przytulając przyjaciółkę.- Trzymajcie się, jak dojedziecie dajcie znać.
-Jasne, dzięki za zaproszenie Lena.- Piotr delikatnie się uśmiechnął co Starska szczerze odwzajemniła.
-Nie ma za co, naprawdę.
-Cześć.
-Cześć.
Kiedy tylko wyszli na taras Goldberg poczuła zapach świeżego powietrza zmieszanego z perfumami ukochanego co przyprawiło ją o niemały zawrót głowy.
-Chodź, bo zmarzniesz.- szepnął delikatnie obejmując partnerkę. Była naprawdę wykończona, pierwszy raz od kiedy była w ciąży aż tak źle się czuła. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, że to dopiero początki.

Kiedy znaleźli się w mieszkaniu Hana od razu pobiegła do łazienki. Piotr natomiast poszedł do kuchni, nalał swojej kobiecie szklankę zimnej wody z odrobiną mięty. Kiedy wszedł do toalety Goldberg z łzami w oczach siedziała na zimnych kafelkach. Usiadł obok niej podając ginekolog szklankę z napojem. Wypiła wszystko jednym ciurkiem.
-Lepiej?
-Czuje się jakbym od tygodnia nic nie jadła ale z drugiej strony nic nie przejdzie mi przez gardło. Dziwne uczucie.
-Z pewnością. Przebierz się i idziemy spać, dobra?
-Piotr... Jeszcze prezenty...
-Największym prezentem jaki możesz mi podarować jest zdrowie twoje i naszego dziecka więc chodź już do łóżka.
-Co to za propozycja...- wymusiła uśmiech a po chwili dodała- Piżamę mam w sypialni.
-Jasne, zaraz Ci pomogę.- odparł również się uśmiechając. Szturchnęła go w bok.
-Zadzwonię do Leny.
-Zadzwoń.- powiedziała zdejmując buty.- Idę się przebrać- szepnęła wskazując na drzwi od sypialni.
Gawryło kiwnął głową na znak, że rozumie o co chodzi partnerce i zaczął rozmowę z Leną, która właśnie odebrała telefon.
-Lepiej z nią?- usłyszał po drugiej stronie słuchawki
-Niekoniecznie. Ciągle ją mdli i jest strasznie śpiąca. Ale to chyba normalne...
-Uwierz, że najgorsze przed wami jeżeli chodzi o te sprawy.
-Dobra, muszę kończyć.
-Jasne, zaopiekuj się nią.
-Cześć.
Rozłączył się i poszedł do sypiali w której Hana stała przed lustrem i przyglądała się swojemu brzuchowi. Na ten widok kompletnie się rozczulił. Podszedł do niej i objął ją od tyłu przyciągając do siebie.
-Jestem wykończona...- szepnęła wtulając się w jego ramiona.
-Chodź.- wziął ją na ręce. Po chwili razem opadli na łóżko.
Okrył ich szczelnie kołdrą. Wtuliła się w niego a on tylko mocniej ją przytulił. Oplótł nogami jej nogi, a jedną z dłoni zebrał wszystkie jej włosy do tyłu i je lekko przetrzymał. Uśmiechnęła się. Zawsze tak robił.
-Kocham Ciebie, bardzo. Ten jeden raz nie miał dla mnie żadnego znaczenia, był beznadziejny. Wtedy kiedy podejrzewałam, że jestem w ciąży... Usunęłabym to dziecko gdyby to miało zaważyć o naszej przyszłości.
-Nie mów tak. To dziecko nie byłoby niczemu winne. Nie wracajmy do tego. Teraz jesteś w ciąży a ja nie mam nawet najmniejszych wątpliwości co do swojego ojcostwa. Jesteś dla mnie Hana wszystkim, jesteście.
-Bardzo się bałam, że mi nie wybaczysz i że już nigdy nie będę w stanie pokochać.
-Wybaczyłem i nie mam zamiaru zmieniać zdania. Nie szukałem na nim zemsty, to byłoby bez sensu. On tylko tego chciał, mojej zemsty.
-Ta jego żona...
-Hana, zrozum, że byłem totalnie bezradny. Ona nie była nawet moją pacjentką, podpisałem tylko akt zgonu. Gdybym wiedział co przyjmowała wcześniej, jaką operacje przeszła... Nikt mnie o niczym nie poinformował. Reanimowałem ją bo byłem akurat ,,pod ręką''.
-On nadal nie umie tego zrozumieć, nie dociera to do niego.
-Zauważyłem. Nie mówmy o tym człowieku. Idziemy spać?
-Jutro nie będę chyba w stanie iść na to świąteczne spotkanie do szpitala.
-Zrozumiem Ciebie. Sam nie mam ochoty iść i dzielić się z tym człowiekiem opłatkiem. Zostajemy w domu?
-Tak! Ugotujemy razem pyszny obiad, obejrzymy wszystkie filmy, poleżymy,pokochamy się. Idealny dzień- podsumowała a na jej twarzy zagościć szczery uśmiech.
-Ostatnia opcja spędzenia wolnego czasu bardzo mi się podoba...
-Kocham Ciebie.- kolejny raz tego wieczoru z jej ust padły te dwa słowa.-Wesołych świąt- dodała kiedy już zasypiała.
-Wesołych- szepnął przytulając mocno kobietę, mocniej zagarniając ją w swoje ramiona tak aby czuła się bezpiecznie, żeby zrozumiała, że dla niego jest wszystkim i nigdy to się nie zmieni.
Czuł, że po tym co przeszli najgorsze jest już za nimi. Teraz czekał ich wyjątkowy czas, rodzicielstwo. Kocham ją, bardzo. Była dla niego ważna, najważniejsza. Czuł, że Hana jest mu pisana. Przeszli już tyle. Najpierw sprawa z nielegalną aborcją, potem postrzał, pojawienie się Jamesa co oznaczała rozstanie, Magda, która też sporo namieszała, potem 'randki' Hany z Szymonem, ślub, starania o dziecko, operacja, powrót Pauli, utrata Martynki, wyjazd Hany, zdrada a oni nadal są razem i kochają się na zabój.- Dobranoc skarbie...- pogładził kciukiem jej policzek.
Gawryło spojrzał na Hane, która zasnęła w jego ramionach. Teraz już byli we trójkę. On, ona i ich dziecko, które było dowodem na silne uczucie które połączyło ich ponad dwa lata temu. Kiedyś śmiał się z facetów, którzy zakładają rodziny a dzisiaj sam był mężem i ojcem. Spełniał się prywatnie i zawodowo. Najwidoczniej jedno nie wyklucza drugiego.
Z taką myślą zasnął wtulony w włosy blondynki.

KOCHANI:) Przepraszam za wszystkie błędy językowe, ortograficzne etc. jeżeli takie wystąpiły ;))
Życzę Wam wszystkim wesołych, pogodnych, spędzonych z rodziną świąt! Niech klimat tych niesamowitych chwil zagości w waszych sercach a ulice pokryją się śniegiem :D Smacznych dań, dużo uśmiechu, spełnienia marzeń!! ;)
WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE!! :*

Co prawda opowiadanie nie wyszło mi tak 'świątecznie' ale nie chciałam pisać tego samego co większość blogerek :D Postawiłam na oryginalność, napisanie zajęło mi ponad pięć godzin ponieważ wypadłam z formy ;)) Pozdrawiam Was mocno! :*